W centrum bazy produkcyjnej w St. Francisville pod nadzorem sławnego scenarzysty, Grahama „Grace” Walkera, zbudowano stację benzynową, dom pogrzebowy i lokal fryzjerski. „Znaleźliśmy takie niewielkie skrzyżowanie w dwoma istniejącymi już budynkami i na tym oparliśmy naszą rozbudowę”. – opowiada Walker. – „Nigdy wcześniej nie byłem na Południu i teraz wszystko, co widziałem, wzbudzało mój zachwyt, a zwłaszcza to cudowne miasteczko”.
Projektując scenografię zarówno małego południowego miasteczka, jak i upiornej plantacji, katakumb w podziemiach antycznego miasta czy afrykańskiej pustyni, Walker ze swoim zespołem rzemieślników próbował wpisać się w realizm, który emanował z każdego elementu filmu. Walker podkreśla zasługi kierownika planu, Novaka, który pomógł mu odkryć wiele barwnych, prawdziwych miejsc na potrzeby filmu. „Najbardziej lubiłem miejsce, które nazwaliśmy „plantacją Douga”” – mówi scenarzysta. – „To stary dom w stylu południowym – niezwykłe miejsce. Byłem nim zachwycony”. Ten dom był świetną lokalizacją dla filmu grozy pełnego tajemnic i niespodzianek. Novak znalazł również stare zabudowania gospodarcze na mokradłach, które posłużyły za dom McConnellów.
Nominowany do Oscara projektant kostiumów, Jeffrey Kurland (Strzały na Broadwayu), pracował wraz z Walkerem i Hopkinsem nad stworzeniem nastrojowych kostiumów na potrzeby filmu. „Wybrałem bardzo stonowane kolory” – wyjaśnia Kurland. – „Wszystko jest jakby nagryzione zębem czasu. Chciałem stworzyć wrażenie starości; wszystko wygląda na znoszone, wiekowe i sprane, jako że jednym z przesłań filmu jest stwierdzenie, że wszystko przemija.
„Dla Katherine wybrałem stylistykę prostych, codziennych ubrań” – dodaje scenarzysta. – „Dla Loren przygotowaliśmy jedną sukienkę, w rozmiarze dobrym dla dziewczynki trochę młodszej niż ona sama, aby pozostać w zgodzie ze scenariuszem. Postarzyliśmy tę odrobinę za małą i zbyt ciasną sukienkę, aby ukazać niedogodności pięciu dni, jakie dziewczynka przeżyła w lesie”.
Bohater odtwarzany przez Elbę, kiedyś dzieciak wychowujący się na ulicy, który przeżył osiem strzałów z broni palnej, gorliwie wierzy w Boga – co wyraża także za pomocą swoich tatuaży. „Długo dyskutowaliśmy ze Stephenem nad tym, gdzie umieścić te tatuaże” – mówi Elba. – „A ten facet ma ich naprawdę całą masę. W niektórych scenach widać tylko kilka z nich, ponieważ pozostałe zasłania ubranie. Dlatego namalowanie ich zajmowało tylko około półtorej godziny na początku dnia. Jednak żeby przygotować ogromny tatuaż na moich plecach, przedstawiający Jezusa spoglądającego z mostu, potrzebny był cały dzień. Wymagało to dużo cierpliwości”.
W filmie, który opowiada o 10 plagach z Księgi Wyjścia, filmowcy starali się skonfrontować świat zjawisk nadprzyrodzonych z bardzo prawdziwym i wiarygodnym światem. Hopkins, z pomocą swojego długoletniego współpracownika, reżysera obrazu Petera Levy’ego, starał się nadać efektom wizualnym bezpośredniość telewizyjnego reportażu. „Zdecydowaliśmy się podejść do tego tematu w stylu znanym z reportaży fotograficznych – mówi Hopkins – co, moim zdaniem, odpowiada sposobowi, w jaki bohaterka odtwarzana przez Hilary Swank widzi świat. Ona jest bardzo bezpośrednia i zależy jej na zdobyciu dowodów i dlatego właśnie chciałem, aby ten film sprawiał wrażenie bardzo realistycznego”.
W pierwszej pladze wody rzeki przemieniają się w krew. „Woda jest czerwona, to prawda, ale pełno w niej także śniętych ryb i brudu; rzeka wygląda na zanieczyszczoną, jakby na skutek wypadku w fabryce chemicznej” – opowiada Hopkins. –
Dziewięć dalszych plag to żaby, muchy, choroby bydła, wszy, wrzody, szarańcza, ciemność, ogień z nieba oraz ostatnia plaga: śmierć pierworodnych.
W przypadku ujęć z szarańczą Hopkins pragnął, aby były one podobne w swoim klimacie do zdjęć kręconych przez dziennikarzy w środku działań wojennych. „Operator wychyla się zza ściany, a więc widać tylko pewną część tego, co się dzieje” – opisuje reżyser. – „Wszędzie w powietrzu unosi się pył, a zbliżenia ukazują określone rzeczy i wybranych ludzi. Wykorzystałem podobne podejście w scenach z szarańczą i dzięki temu widzowie będą mogli poczuć się, jakby otaczała ich ona z wszystkich stron. Szarańcza uderza w obiektyw kamery i tak dalej, co wydaje się być przypadkowe, ale tak naprawdę osiągnięcie tego efektu zajęło nam dużo czasu”.
Zastosowanie żywej szarańczy w filmie przyprawiało o dreszcze wszystkich aktorów i całą ekipę filmową. Wyjątkiem była tylko AnnaSophia Robb, która musiała wejść w kontakt z tymi owadami przed kamerą. „Przyniesiono je na plan w klatce – opowiada Robb – i żebym się z nimi oswoiła, treser owadów kładł mi je na ramiona i kolana. Trzymałam je w rękach i nauczyłam się je podnosić. Kładli je na mnie w różnych momentach i nie wolno mi było się wzdrygnąć. Nieraz nawet rzucali je na mnie, a ja musiałam zachować spokój. Teraz już się z nimi zaprzyjaźniłam. Kilku z nich nadałam imiona. Moi ulubieńcy to: Big Boy Bob, Gloria i Elvis. Wyglądają trochę strasznie, ale jeśli nie jesteś kawałkiem sałaty lub czymś zielonym, nie skrzywdzą cię”.
Prawdziwe zdjęcia zostały następnie wzbogacone obrazami generowanymi komputerowo, nad czym czuwał Richard Yuricich, który w swojej karierze pracował między innymi nad filmem 2001: Odyseja kosmiczna. „Mieliśmy szczęście współpracować z mistrzem efektów wizualnych – zaznacza Hopkins – w istocie jednym z twórców filmu cyfrowego. Richard jest legendą”.
Hopkins nie chciał odchodzić od realistycznych zdjęć autorstwa Levy’ego, więc Yuricich pracował bezpośrednio na negatywach, zamiast kręcić oddzielne sceny na potrzeby efektów wizualnych. „Praca nad tym filmem była dla mnie ciekawym doświadczeniem, ponieważ zwykle fotografuję elementy osobno, a potem zestawiam ten materiał z żywymi ujęciami” – wyjaśnia Yuricich. – „Natomiast w tym filmie skupiliśmy się na pierwszym elemencie – oryginalnym negatywie – i staraliśmy się zachować, na ile to tylko możliwe, fotograficzny realizm, opowiadając tę historię przy użyciu tych właśnie elementów wizualnych”.
„Jest to nie lada wyzwanie w naszych czasach, kiedy studia filmowe produkują filmy w coraz szybszym tempie i oczekują, że grafika komputerowa będzie bez zastrzeżeń – dodaje współproducent Mirisch – zwłaszcza w filmie takim jak ten, który odznacza się fotograficznym realizmem”.
Dla wszystkich osób zaangażowanych w produkcję filmu ważne było, aby wpisać nadprzyrodzone elementy filmu Plaga w bardzo realną koncepcję wiary i jej utraty. „Ten film opowiada o wierze i duchowości, ale pokazuje również, jak w każdej społeczności teologiczna moc religii może urosnąć do nieproporcjonalnych rozmiarów” – podsumowuje Hopkins. – „Podobnie jak podczas każdej osobistej podróży, duchowość i religia mogą służyć oświeceniu... ale czasami również kontrolowaniu ludzi. Myślę, że nasz film z rozmachem podejmuje kwestię tego dualizmu”.